12 min. Młody chłopak rozkochuje się w masywnym ochroniarzu z Ukrainy.

42 minuty | romantyczne, ciepłe, zmysłowe, wakacyjne, angażujące
Pierwszą sobotę wakacji trzeba uczcić. To taka nasza tradycja z Pati i moimi dziewczynami jeszcze od czasów studiów. Pojechaliśmy do ImpErezy – to taki zajebisty ośrodek przy jeziorze z plażą i beach barami. Kolorowe drinki, palmy, przystojni barmani, dobra nuta w tle – dupa szaleje. Na wakacje zawsze kręci się tam mnóstwo absurdalnie przystojnych łowców szukających okazji na dzikie seksy. Także z facetami.
Jestem chyba dość przeciętny z urody i ciała. Pati zawsze mi powtarza, że nie mam się co martwić, bo jestem naprawdę mocną siódemką. Mała cipa. Zresztą – to moje foto z tamtego wieczoru.
I choć nie liczyłem na nic tamtego wieczoru, to gdy tylko weszliśmy na plażę, stało się coś niesamowitego. Tłum ludzi, próbujemy przejść, znaleźć stolik i nagle… czuję ciepło na sobie. Odwracam wzrok i widzę go. Momentalnie ściąga moją uwagę jakby rzucił czar. Jakiś samotny mega przystojny słodziak. Siedział na końcu beach baru i po prostu wbijał we mnie swoje gorące spojrzenie.
Strzelił nim jak snajper – prosto w moje serce. Aż zaczęło łopotać.
Wtedy tłum ludzi nagle zagęścił się i gość mi gdzieś zniknął z radarów. Powiedziałem dziewczynom, by szukały miejsca, a ja muszę kogoś poszukać. Pati złapała mnie stanowczo za rękę:
– Tylko znów nie spierdol sobie wakacji przez jakiegoś dżelero.
– Obiecuję kochana – pocałowałem ją w czoło i ruszyłem w kierunku przystojniaka.
Szedłem, przebijałem się przez ludzi, ale… zobaczyłem tylko pusty stolik… Gość był i się zmył. Posmutniałem, ale mimo to usiadłem. Rozglądałem się przez chwilę w nadziei, że zaraz się pojawi.
– Kurwa, znów robię z siebie idiotę – mruknąłem pod nosem. – Pewnie patrzył na kogoś innego, a ja lecę jak zakochany nastolat…
Nagle usiadł naprzeciwko mnie. Z dwoma kuflami piwa.
– Czemu nie podrywasz dziewczyn? – zapytał od razu.
Miał cudownie męski głos. I ta broda, te włosy. Te cudownie uśmiechające się, czarne oczy. I muskulatura! Tak, w końcu! W końcu facet, który wygląda, jakby się cała męskość wszechświata skrystalizowała w jednym miejscu.
– Jestem gejem – odparłem bez zastanowienia. Okej, miejmy to za sobą, pomyślałem.
Nie zmieszał się ani na sekundę.
– O super, mam o jednego rywala mniej – uśmiechnął się.
Posmutniałem. Wszystko wskazywało, że mój gejdar srogo mnie zawiódł.
– Nie wyglądasz na geja – stwierdził.
– Słyszałem to wiele razy. Tak, wyglądam męsko.
– Laski pewnie rozpaczają, że się nimi nie interesujesz – zrobił łyk piwa. Na górnej wardze zostało mu trochę piany, którą uroczo zlizał. Ewidentnie mnie prowokował.
– Jedyne laski, jakie mnie interesują, to wiesz jakie… Te, co się robi, a nie podrywa.
Śmiechnął, choć nieco się zawstydził też.
– Bezpośredni jesteś – dodał.
– To prawda… więc zapytam wprost. Jakie ciebie laski interesują?
Nie wyłapując chyba dwuznaczności mojego pytania, odparł, że gustuje raczej w brunetkach, choć blondynkami też nie pogardzi.
Więc jednak hetero… – pomyślałem, tracąc nadzieję, że wydarzy się między nami coś więcej.
– A tobie? Jacy faceci się podobają?
– Hm… pomyślmy. Muskularni bruneci z zarostem na twarzy i lekkim owłosieniem na klacie. Z subtelną opalenizną. No i z uroczym uśmiechem i sympatycznymi oczami.
Zaczął się śmiać.
– Czemu się śmiejesz?
– Bo to brzmi jak ja.
– Nie bez powodu usiadłem tutaj – odparłem i wziąłem łyk piwa, zastanawiając się, czy zrobić krok dalej. Po chwili odważyłem się i dodałem: – Jakby do ciebie nie dotarło, to… jesteś obłędnie przystojny.
– Ej, czy ty mnie przypadkiem nie… podrywasz?
– Stwierdzam fakty.
– Aaa, okej…
– I podrywam – dodałem.
– No tak… tego się można było spodziewać… – westchnął i spojrzał gdzieś w dal.
– Czemu? Bo jestem zdesperowanym i wyposzczonym gejem?
– Nie… Bo ja jestem, cytuję, obłędnie przystojny – zaśmiał się.
– Ech… Masz mnie. To fakt. I to, że jestem zdesperowanym, wyposz…
– A ja zdesperowanym, wyposzczonym hetero – wyciągnął dłoń. – Witam w klubie.
– Kuba – podaliśmy sobie ręce.
– Kornel – odparł.
Wewnętrznie studziłem swoje emocje. Kuba, nie zakochaj się znów w jakimś randomowym gościu z baru tylko dlatego, że powiedział ci w żartach jakiś komplement – karciłem się w myślach.
– Czym się zajmujesz? – spytałem.
– Jestem strażakiem.
– Strażakiem! – zjarałem się tą wizją. Zacząłem wyobrażać sobie go w strażackim mundurze. – To chyba robota pali ci się w dłoniach.
– Tak, ale zawsze chciałem to robić. Odpowiada mi to. A na weekendy, jak nie mam dyżuru, bywam też czasem barmanem w ImpErezie. Mam tu też małe udziały, więc zarabiam trochę na klubie… Kiedyś byłem też modelem męskiej bielizny.
Zaśmiał się.
– A ty co porabiasz?
– Cóż… Jestem tylko skromnym fizjoterapeutą i masażystą.
Po jego twarzy było widać wyrazy pewnego uznania.
– Dobrze znasz się na męskim ciele.
– Znam każdy jego wrażliwy punkt – dodałem z demonicznym uśmiechem. – Każdy…
– I pewnie z tej wiedzy korzystasz…
– Gdy tylko jest okazja…
„Raz na rok może” – dodałem w myślach.
– No to powiedz w takim razie, jak to jest być gejem – wypalił nagle.
Musiałem chwilę zastanowić się nad odpowiedzią.
– Hmm… To jak bycie hetero… tylko lepiej. Jest tyle korzyści, że trudno ogarnąć.
– Tak? Na przykład?
– Coś w tym jest. Laski to trudna historia…
– I najważniejsze: nikt tak nie obciąga jak facet.
Znów udało mi się go rozbawić. Nabijałem punkty.
– Serio? To brzmi jak reklama bycia gejem. Już widzę to na billboardach.
– Oby podziałała – napiłem się piwa, bo karciłem się już w głowie, że przesadzam z tekstami.
– Jesteś w tej roli przekonujący, Kuba – on też wziął kolejny łyk piwa, by dać sobie czas na przemyślenie, o co by mnie jeszcze zapytać. – A co cię najbardziej w tym kręci?
Strasznie jarała mnie jego otwartość. Choć sugerował, że jest hetero, miał tak cholernie serdeczny stosunek do homoseksualizmu, że aż wytworzyło to we mnie nową kategorię podniety seksualnej: podjaranie heterycką serdecznością.
– Bycie gejem to… nieskończona, samozapętlona przyjemność.
– Tak? A czemu? Nie kumam.
– Pomyśl Kornel, co jara geja. Ładni faceci.
– No to jakby definicja bycia gejem.
– A jeśli ten gej sam jest ładnym facetem… to jara się sam sobą!
Kornel zdawał się być zaskoczony moim spostrzeżeniem.
– Dobre, nie znałem tego… Tylko pozazdrościć – podniósł kufel piwa, by się nim stuknąć ze mną.
Jakby wysyłał sygnał..? Oczywiście podniosłem też swój kufel, by odwzajemnić gest.
– To pewnie bycie gejem w Twoim przypadku to czysta ekstaza – dodał.
Że co? Czy to był… komplement?
– Ech… i tu moja teoria zaczyna się sypać – zaśmiałem się.
Zmierzył mnie sceptycznie wzrokiem:
– Gdybym był tobą, to bym się jednak trochę jarał – przygryzł lekko swoje wargi, jakby powiedział za dużo.
Tak, to chyba był komplement. I to grubszego kalibru. Serce zaczęło mi walić.
– Jarałbyś się… ale gdybyś miał przed sobą takie ciacho ja ty.
– Jesteś uroczy, wiesz o tym?
– Ja? Uroczy? – nie przyjąłem tego do wiadomości. – Ech gościu… żeby wszyscy hetero mieli takie podejście do gejów jak ty… – rozmarzyłem się.
– To byłoby kiepskie.
– Czemu?
– Bo wtedy podbijałbyś do innych. A tak to – podniósł kufel – podbijasz do mnie – zrobił duży łyk i znów osłodził moją egzystencję ciepłym uśmiechem.
– Podoba ci się to, że… cię podrywam? – spytałem.
– Gdyby to samo robił którykolwiek z tych facetów tutaj – wskazał podbródkiem mijające nas tłumy – to ryzykowałby limem pod okiem. Ale ty…
– Ale ja…?
– Ale ty znasz każdy wrażliwy męski punkt. Być może… znalazłeś też mój.
Całe to otoczenie, balujące tłumy, beach bar, muzyka… wszystko stało się jakieś surrealistyczne i rozmyte. Zastanawiałem się, czy to alkohol. Czy może ktoś dosypał mi czegoś do tego piwa.
– To musi być cudowne uczucie podniecać się swoim własnym ciałem… – dodał po chwili zamyślony.
– Dziwne, że go nie znasz.
– A trudno się go nauczyć?
– W Twoim przypadku… – zmierzyłem jego boską muskulaturę wzorkiem – to byłoby bardzo, bardzo łatwe. Każdy gej chciałby mieć takie ciało…
Spojrzał w dół i zabawnie ogarnął wzrokiem swoje ciało, jakby trochę drwił i udawał, że dopiero co je odkrył:
– Dzięki stary! – uśmiechnął się. – Mieć… znaczy posiadać? Czy zdobyć…? Przelecieć?
– Tak.
– Przyniosę jakieś drinki. Podobno po piwie sperma źle smakuje… – i ruszył w stronę baru.
Nie docierało do mnie, że on serio tak zażartował.
Serce wyrywało mi się z klatki piersiowej jak szalony ptak. Czy ten cudowny facet hetero właśnie wysyłał mi sygnały? Moja podświadomość krzyczała, że ten ideał… na mnie leci. A może byłem już tak skrajnie zdesperowany, że tylko to sobie wyobrażałem?
Zbierałem rozszalałe myśli do kupy, żeby wymyślić, jak dalej poprowadzić rozmowę. Wtedy on wrócił z dwoma pomarańczowo-zielonymi drinkami z jakimiś akcesoriami dookoła.
– Co tak wąchasz? – spytał. – To tylko „Wakacyjne Marzenie” mojego autorstwa. Nie dodałem ci pigułki gwałtu.
– Nie szkodzi, mam swoją.
Zakrztusił się tym drinkiem ze śmiechu.
– Jesteś uroczo zdesperowany – dodał.
– A jak to jest być hetero? – spytałem.
– Cóż… wychodzi się na taką imprezę, w samotności pije alkohol pół nocy i… nigdy się nie ma pewności, czy wróci się z kimś do domu.
– Aż tak ciężko?
– Laski stały się bardzo wymagające – westchnął i zrobił łyk. Gdy zlizywał pomarańczową piankę z ust, miałem atak gorąca w kroczu.
– W takim razie zostanę przy byciu gejem… Jeśli nawet taki facet jak ty nie przyciąga lasek.
– Może trzeba byłoby spróbować – zaśmiał się. – Bycia gejem. Choć raz.
Zamurowało mnie. Wziąłem głębszy łyk, żeby ten cholerny alkohol w końcu zaczął działać i wybawił mnie od niezręczności.
– Polecam… wybierz faceta twojego wzrostu i postury.
– Czemu?
– Pragmatyzm. Będziecie mogli się potem wymieniać ciuchami.
Zrobiło mi się wręcz duszno z podniecenia. Próbowałem poratować się łykiem alkoholu, ale nic to nie dało. Jezu… jak on na mnie patrzył w tamtej chwili.
– A co konkretnie byś zrobił, żeby do mnie podbić? – spytałem.
Myślał przez chwilę, a ja umierałem z ciekawości, co powie.
– Spytałbym cię, czy twoi rodzice byli piekarzami. Bo wypiekli niezłe ciacho…
– Jezu, ale suchar… – zaśmiałem się. – Przestań pytać babcię o teksty na podryw.
– No dobra, już dobra, to… powiedziałbym ci, że czekam, aż zepsuje ci się auto.
– Czemu?
– Bo wziąłbym cię chętnie na swój kanał – zaśmiał się, a ja prawie zakrztusiłem się drinkiem.
– Drżę na myśl, co jeszcze powiesz…
– Powiedziałbym Ci, że… – zrobił się poważny – … gdy pierwszy raz cię zobaczyłem, jak tu wchodziłeś, to po cichu modliłem się, żebyś odwrócił się w moją stronę… żebyś mnie zauważył. I jakimś niepojętym cudem odwróciłeś się. Jakbym miał laser w oczach. Prawie podskoczyłem z radości, że to zadziałało…
Zaniemówiłem. A rzadko mi się to zdarza.
– A gdy szedłeś w moim kierunku, to spanikowałem i uciekłem do baru po nowe piwo. A po drodze już żałowałem i bałem się, że się zgubimy i że stracę jedyną szansę… A potem skarciłem się w głowie, bo pomyślałem, że to chyba niemożliwe, żebym się spodobał takiemu uroczemu facetowi… I że co ja sobie myślę. A jednak przyszedłeś. Usiadłeś przy moim stoliku. Pomyślałem, że to pomyłka. Że na pewno szukasz kogoś innego. Ale jednak jesteśmy tu nadal i gadamy…
Zapadła dłuższa cisza między nami. Tkwiłem w jakimś oniemieniu.
Zamurowało mnie.
– I wiesz co? Udałoby ci się… – dodałem.
Chyba nieco się zawstydził i wbił wzrok w stolik. A ja nie mogłem już z siebie wydobyć słowa. W środku moja dusza oszalała.
– Aż szkoda, że nie jesteś gejem – wyrzuciłem z siebie po dłuższej chwili milczenia.
– Szkoda… – westchnął, a potem położył rękę na stoliku tak, że delikatnie dotknęła mojej. Od razu ją cofnął. Może chciał tylko wybadać reakcję?
– Ale… może da się coś z tym zrobić? – zapytał.
– Niestety nic… Jednak nie wziąłem ze sobą tej pigułki gwałtu.
– Może… nie będzie potrzebna?
– Nabieram coraz większej nadziei.
Rozejrzałem się, czy nikt nas nie obserwuje, ale chyba nikt nie zwracał na nas uwagi.
– Niektórzy się z tym rodzą – mówiłem dalej. – A pozostałym pozostaje… trenować – wymyśliłem.
– Tak, intensywnie. Całymi nocami.
– Chyba właśnie zrobiłem obraz w głowie, jak to może wyglądać – rechotał. – Trenowałeś już kogoś?
– Wielu kolesi.
– I jak poszło?
– Nie mają już wątpliwości, która orientacja jest lepsza…
– Więc jak to się robi? Jak się zmienić w geja? – dopytywał.
Pochyliłem się w jego kierunku i dosadnie oznajmiłem:
– Trzeba się ruchać z facetem tak długo, aż się stanie.
Zapadła chwila ciszy. Kornel nad czymś myślał.
– Ej… ja żartowałem – próbowałem wyjaśnić. – Takie moje głupie…
Ale on obszedł stolik i usiadł obok mnie. Tak blisko, że poczułem jego udo na swoim udzie.
– O, hej! – przywitał się z uśmiechem i lekkim skrępowaniem. Przyciągnął do siebie swojego drinka i zrobił bardzo dużego łyka.
– Hej ponownie – odparłem, próbując znaleźć się w tej nowej sytuacji. – Kopę lat. Co słychać?
– A poznałem kogoś fajnego, wiesz?
Ach… taka gierka, rozumiem.
– Fajnego?
– Fajnego, bardzo fajnego…
Fajnego! Fajnego! Fajneeeegoooo!
– I co?
– Ale boję się zagadać.
Trudno mi opisać, jak urocze było to zagranie. Z jakim wdziękiem wybrnął z niezręczności, które się w nim tliły.
– Czemu?
– Bo nie wiem, czy nie powiem czegoś głupiego i go nie zrażę. Wiesz jak to jest przy kimś przystojnym. Język się plącze. A ja jeszcze nigdy z kolesiem nic… Nie znam się na tym.
– Spokojnie – położyłem dłoń na jego ręce. – Jestem pewien, że tak mu się podobasz, że niczym go nie zrazisz.
W tamtym momencie nie interesowało mnie już, czy ktoś nas obserwuje czy nie. Tłumy zniknęły, całe tło wyciszyło się.
– Skąd wiesz?
– Mam magiczną umiejętność i czytam mu w myślach. Powiedz mu po prostu, o czym marzysz.
– Żeby z nim stąd iść. Gdzieś dalej na plażę. Popatrzeć na zachód słońca z dala od tych ludzi.
Wyszliśmy z baru i oddaliliśmy się od imprezujących tłumów. Horyzont już połykał słońce, robiło się coraz ciemniej. Muzyka cichła w oddali, a szum fal nieco nas uspokoił. Zorientowałem się, że jest sporo wyższy ode mnie, co jeszcze dodatkowo mnie zjarało.
Szliśmy przez dłuższą chwilę w milczeniu, nie wiedząc, co jeszcze dodać. Sprawa wydawała się przecież oczywista.
– O, patrz! – pokazał coś na ziemi.
Podniósł i otrzepał z piasku. To była ładna, mała, biała muszelka.
– Proszę, to dla ciebie – wręczył mi ją i spojrzał na mnie tak, że zrobiło mi się ciepło.
To było urocze w chuj. Chwyciłem go za rękę i zatrzymałem. To był instynkt. Spojrzałem w te jego ciemne, piękne oczy. I byłem pewien, że za chwilę się w nim zakocham po uszy. Wtedy on rozejrzał się dookoła nerwowo, po czym zbliżył się i dał mi szybkiego buziaka w policzek. I odskoczył, jakby się bał mojej reakcji.
Wow!
– To było… – zacząłem.
– Głupie, wiem. Sory – chciał odejść i zmienić temat.
– Zamknij się – przyciągnąłem go do siebie i utonęliśmy w długim, namiętnym pocałunku.
Jego usta były idealnie męskie, a zarost lekko drapał mnie po wargach. Ten gość wydzielał tyle męskich feromonów, że spontanicznie lałem kisielem do bokserek. Chciałem paść mu w ramiona. Moje dziewczyny mi nie uwierzą! – pomyślałem. A jak uwierzą, to rozszarpią mnie z zazdrości.
Gdy oderwaliśmy od siebie nasze usta, Kornel popatrzył na mnie z niedowierzaniem:
Złapałem go za rękę i ruszyliśmy w stronę mojego auta. Po drodze szliśmy wąską, pustą alejką wśród gęstych krzewów. Zapadała ciemność, ludzi dookoła nie było.
Zatrzymał mnie:
– Chcę jeszcze – i znów zaczął mnie całować.
Oddaliśmy się długiemu, zmysłowemu pocałunkowi. I gorącym pieszczotom. Pozwolił się wszędzie dotykać, obejmować, całować po szyi. Wsadziłem mu rękę pod koszulkę i wyczułem sześciopak. Sapał tak męsko, że bałem się, że dojdę z podniecenia.
Ale on jest hetero! – pomyślałem. Przez moment pojawiła mi się w głowie wizja jutrzejszego kaca. Złamanego serca. Pustki, którą będę łatał całe pieprzone wakacje.
Nagle odskoczyłem od niego.
– Nie… to nie może być tak.
– Co? – patrzył na mnie z niezrozumieniem. – Coś źle zrobiłem? Jestem w tym nowy, nie znam się…
– Nie, nie o to chodzi. Nie chcę… się tak szybko zakochiwać.
Uśmiechnął się tak słodko, że niemal ugięły mi się nogi. Tak nagle jakby zluzował i poszedł do mnie swobodnym krokiem.
Chciałem, kurwa, wiedział to, jak bardzo chciałem się w nim zakochać po uszy. To znaczy nie chciałem, ale… chciałem!
Doszliśmy do mojego auta. Padł na tylne siedzenie, a ja okrakiem siadłem na jego udach. Podniosłem mu koszulkę. Jezu, ale klata! – zawyłem w myślach. Choćbym nawet jutro miał tego żałować – chcę choć raz być z takim facetem!
Zacząłem ssać mu suty, a on rechotał jak głupi, a potem jego śmiech przeszedł w boskie, parne jęczenie. Rozpiąłem mu pasek.
Spojrzałem na niego pytająco, a on dyszał. Pot perlił mu się na czole. I zamarł.
– Wiesz… jakby to powiedzieć… – zaczął nieśmiało.
– Okej, wszystko wiem… – próbowałem wydostać się z auta.
– Nie! – zatrzymał mnie. – Słuchaj, jest mega cudownie… ale po prostu…
– Spoko, rozumiem, nie musisz się tłumaczyć – wyrwałem mu się i wyszedłem z auta.
Zapaliłem fajkę. On ubrał koszulkę i stanął obok mnie.
– To nie jest tak, że nie chcę… Tylko czuję, że ta noc… Ty… że dzieje się coś wyjątkowego.
Popatrzyłem na niego chłodnym wzrokiem, wypuszczając powoli dym nosem.
– To… w aucie… zabiłoby… tę wyjątkowość. Kumasz?
Wszystko było dla niego nowe. Próbował się oswoić z takimi sytuacjami w obecności faceta. Był w tym wszystkim… ech… uroczo niezdarny.
Okej, czułem się odtrącony, przyznaję. Ale nie chciałem się foszyć. To byłoby takie dziecinne.
– Rozumiem, serio – odparłem.
Wtedy chwycił mnie za rękę.
– Chodź ze mną – powiedział. – Mam pomysł.
Machnąłem w myślach ręką. A co mi tam? – pomyślałem. Nie chciał laski, ale… wciąż coś chce. Takiemu gościowi się jednak nie odmawia. Zgasiłem peta i ruszyliśmy.
– Patrz w górę – powiedział, gdy szliśmy. – Piękne niebo dziś.
– Uwielbiam takie upalne, letnie wieczory… gwiazdy, księżyc. Człowiek czuje się znów, jakby miał 20 lat. Idealna noc.
– Wiesz… pasujesz do niej – objął mnie za szyję, przyciągnął do siebie i pocałował w policzek.
Popatrzył na mnie tak ciepło, jak chyba nikt nigdy dotąd. Obleciały mnie ciarki ekscytacji, ale też obaw. Z każdą minutą stawka rosła. Mogłem wiele zyskać… ale też wiele stracić. Zabujać się w takim gościu to wielkie ryzyko. Nie odchoruję tego łatwo.
– Ale domek jest z jacuzzi i… wielkim łożem małżeńskim – powiedział chłopaczek z recepcji, patrząc na nas podejrzanym wzrokiem.
– To będzie nam raźniej – odparł Kornel.
– 700 zł – powiedział chłopak.
Kornel bez zawahania wyciągnął plik banknotów i zapłacił za cały domek. Lekko mnie zamurowało, nie ukrywam.
Gdy wyszliśmy z recepcji, nie mogłem nic nie powiedzieć.
– Ej, nie musiałeś – czerwieniłem się.
– Nie będziemy się gzić po autach jak nastolatki – odparł.
– Płacisz za swoją dziwkę – pocałowałem go w policzek.
– Czyli jesteś w cenie domku? – zarechotał.
– Dla ciebie jestem gratis.
Dotarliśmy do domku. Wnętrze było nowoczesne i eleganckie. Zadbane.
Kornel rozpalił w kominku i rozsiedliśmy się w salonie. Zacząłem się do niego przytulać, a on pogłaskał mnie i przytulił jak dobrego psa.
– Chciałbym, żeby ta noc była jak najdłuższa – powiedział. – Czy wy geje zawsze od razu do bramki?
– Z tobą mogę kiwać się całą noc – odparłem.
Na ścianie wisiała gitara. Zdjął ją i zaczął grać. Zrobił się klimat jak przy ognisku z kumplami. Grał pięknie. Co za gość! Uśmiechał się do mnie i ewidentnie trochę się czerwienił na twarzy. Krępowała go nasza bliskość. To było dla niego coś nowego.
– Jesteś niesamowity, wiesz? – powiedział.
Po czym odłożył gitarę i ujął moją głowę delikatnie po obu stronach, nachylił się i pocałował mnie w usta.
Zadzwoniliśmy po pizzę, bo burczało nam już w brzuchach. A potem on zaproponował prysznic.
– Ściągaj koszulkę – nakazał.
Krępowałem się strasznie. Coś tam o siebie dbałem, owszem, ale daleko mi było to TAKIEJ klaty.
Przyciągnął mnie do siebie.
– Przy mnie masz się niczego nie wstydzić, kumasz? – powiedział i ściągnął mi koszulkę.
Przyjrzał mi się, a ja buraczyłem się jak nastoletnia dziewica przed pierwszym razem.
Zaczął mnie całować. W usta, po szyi, po klacie. Nic nie mówił. Doszedł do wniosku, że pocałunki powiedzą wszystko, co chciał powiedzieć o moim ciele. Przytuliliśmy się.
– To jak? W spodniach prysznica nie weźmiemy – wyszeptał mi do ucha.
Rozebrał mnie do naga. Chryste, jak ja się czułem… skrępowany. I uwielbiany jednocześnie. A potem ściągnął swoje gacie. Stałem tam i nie mogłem w to uwierzyć. Idealny samiec właśnie rozebrał się przy mnie do naga.
Jego pała była mocno pobudzona. I choć nie stała jeszcze dęba, jej rozmiar już wtedy uderzał do głowy. Dawał przedsmak tego, jak wielka za moment będzie. Ale ze mnie szczęściarz! – pomyślałem.
Wskoczyliśmy do kabiny. Całowaliśmy się i pieściliśmy do szaleństwa pod strumieniem rześkiej, letniej wody. Ja i samiec idealny. Co za noc. Co za ciało. Co za rozkosz…
Jego pała powiększyła się do niebotycznych rozmiarów. Była oszałamiająco wielka. Zapraszająca. Uderzała co chwilę o moje udo. Pozwoliłem sobie ująć ją w dłoń. Ależ była twarda i ciepła!
I cyk, znów dostałem punkt ze rozśmieszenie go. Ale mnie do śmiechu w sumie nie było.
– Będzie bolało – przełknąłem ślinę.
– Spokojnie. Może nie byłem z facetem, ale wiem, jak jej używać.
Wtedy zrozumiałem, o co mu chodziło przy aucie; czemu przerwał tamtą akcję. Strzeliłbym mu loda, jasne. Wziął wszystko grzecznie do ust i przełknął. Być może on by się odwdzięczył, a może nie? Ale byłoby po sprawie. Załatwilibyśmy to prostacko jak napalone geje na dworcu centralnym – jak zwykłą potrzebę fizjologiczną.
A tak mieliśmy czas i przestrzeń, by się sobą rozkoszować. Napawać się zmysłowymi panoramami. Przedłużać tę rozkosz, odsuwać ją w czasie, celebrować ją.
Namydlił mi plecy, a potem pupę i nogi. Wchodził mi dłońmi w ekscytujące miejsca i cieszył się z tego. Miał w oczach taką fascynację, jak dziecko otwierające prezent od Mikołaja. To była czysta radość i zachwyt. Skąpałem się w tym jego zachwycie.
Wyszliśmy spod prysznica i wycierał moje ciało. A potem swoje. Nie dało się tego nie podziwiać każdą komórką mojego ciała. To jakby nie działo się naprawdę.
A potem wskoczyliśmy do łóżka. Czyści, świeży, pachnący. Jak pościel po Perwolu.
– Mamy całą noc, żeby się bawić – powiedziałem. – Żeby zrobić z ciebie geja. Mogę cię… polizać?
– Polizać? – zaśmiał się.
– Nigdy nie widziałem tak… po prostu zajebistego ciała męskiego. Bardzo, bardzo chciałbym cię posmakować. Wylizać.
– A gdzie chcesz.
– W sumie to… wszędzie.
Całowałem jego klatę z nabożnością. I jego tęgie bicepsy. I lizałem suty. I podziwiałem jego boskiego chuja, który dominował nad nami. Patrzył na nas z góry litościwie. Ale nie dotykałem go. Nie chciałem, by znów musiał się ode mnie odganiać. By nie pomyślał, że jestem aż takim napaleńcem…
Ale byłem nim! Szalałem ze szczęścia. Roznosiło mnie, jakbym wygrał na loterii.
On to widział. Widział, ile szczęścia daje mi jego nagość. Możliwość pieszczenia się z tak oszałamiającą męskością.
– Nigdy nie bawiłem się męskim ciałem… – dodał nagle. – Mogę?
On mnie pyta, czy może? Dobre.
– Jestem absolutnie cały twój – odparłem. – Każdy centymetr mojego ciała. Rób z nim co chcesz, jak długo chcesz.
Kazał mi się położyć i relaksować. Wycałował moją szyję, a potem wyznaczył szlak pocałunków po mojej klacie. Ssał mojego prawego sutka, potem lewego. I pytał, czy jest dobrze. Lepiej nie było nawet w moich snach!
Potem wycałował mój brzuch.
– Cudownie pachniesz, wiesz o tym? – powiedział.
– To ten żel pod prysznic…
– Nie. Mówię o twoim zapachu. Wydzielasz coś, nie wiem co. I to chyba sprawia, że mi tak odbija – mówił, jednocześnie obwąchując mnie jak pies bagaże na lotnisku.
Położył się obok mnie i przytulił. Ukoił moje nerwy.
Leżeliśmy tak, tuląc się do siebie. A w mojej głowie zaczęło kiełkować zmartwienie.
– Co się dzieje? – zapytał, mierząc mnie bystrym wzrokiem.
Nic nie dało się przed nim ukryć. Czytał we mnie jak w otwartej książce.
– A co jeśli… Jeśli to tylko alkohol?
– To znaczy?
– No że jutro wytrzeźwiejesz i obudzisz się znów hetero?
Pomyślał chwilę nad odpowiedzią.
– Gdybym trafił tutaj z innym facetem, to być może…
– Ale?
– Ale przy tobie chcę być gejem – wyszeptał mi na ucho i znów ruszył z lawiną ciepłych pocałunków.
Serce wyło mi ze szczęścia do nieba. Czy to działo się naprawdę?
– Chciałbyś się nim pobawić? – wskazał brodą swoją mocarną, grubą pałę.
– Jesteś mistrzem zadawania głupich pytań – odparłem i usiadłem obok niego.
Objąłem to zjawisko raz jeszcze – z pełnym podziwem i szacunkiem do tego strażackiego sprzętu. Widywało się takie kutasy w pornolach, jasne. Ale pierwszy raz obcowałem z taką anatomią na żywo.
Ścisnąłem go i zsunąłem napleta. Ujawniła się doskonała głowica. Apetyczna i gładka. Nie dałem rady się już powstrzymywać. Wziąłem ją ze smakiem do ust i ssałem to bydle z pełnym poświęceniem. Miałem tylko jedną szansę, by przekonać go do bycia gejem. Bałem się, że może nie daję rady, ale koncert jego sapań i pojękiwań był dowodem, że chyba idzie mi dobrze.
– Kurwa… A jednak faceci…. są w tym lepsi – wysapał. – Nie sądziłem, że to będzie tak przyjemne…
Nagle chwycił moją głowę i odsunął ją od siebie. Jego kutas wymknął mi się z ust.
– Zjebałem coś? – spytałem.
– Tak… Jesteś za dobry. A ja nie chcę jeszcze dochodzić. Mamy jeszcze całą noc na bryzganie…
Ochłonął chwilę, a potem kazał mi się położyć obok siebie. I spuścił na mnie deszcz pocałunków. Spadały gradem po szyi, klacie, brzuchu. Aż zatrzymał się na podbrzuszu. Spojrzał na mojego kutasa, który stał wtedy już prężnie na baczność, próbując maksymalnie się powiększyć, by pokazać się z jak najlepszej strony.
– Boję się – powiedział.
– Czego?
– Że zrobię ci krzywdę…
– Jeśli nie chcesz dziś nic…
I wziął mojego kutasa do ust. To było urocze, jak próbował mi wargami i językiem zrobić dobrze. Był troszkę nieporadny na początku, ale szybko zaczął nabierać pewności.
I ten widok… Gdy taki przystojniak brał w usta mojego fiuta. To była jak łaska. Jak ślepy traf na loterii. Szansa jeden na milion, że spotka się tak przystojnego, tak chętnego faceta. Byłem w siedemdziesiątym niebie.
Wyciągnął go z ust i zaczął mi walić.
– I jak? Podobało się?
– Chyba już wiem, jak to miło jest być gejem – odparł i wyciągnął swojego kutasa przed moimi oczami.
Poszliśmy w 69. Ja ssałem jemu, Kornel mnie. To jedna z tych pozycji, które tak mnie jarają, że niemal mdleję. Jest coś pięknego, gdy dwóch samców naraz daje i odbiera sobie rozkosz. Jakbyśmy tę energię przyjemności zapętlili w sobie jak strumienie cząstek w akceleratorze. On też to poczuł.
Bawił się moją pałą i jajami jak dziecko. Nie mógł się nimi nacieszyć.
Wtedy zadzwonił gość z pizzerii. Zerwaliśmy się z łóżka, ubraliśmy się i, starając się ukryć erekcję, odebraliśmy jedzenie. Poszliśmy do kuchni zjeść, bo głód nas już dopadł.
– To dziwne… Tak niewiele o tobie wiem – zacząłem. – A czuję się, jakbyśmy się znali ze 20 lat.
Zamyślił się i w duchu przyznał mi rację.
– Co chcesz wiedzieć?
– O tobie? Wszystko! Ile masz lat?
– Hm… Mam 27 lat. Mam 192 centymetry wzrostu i ważę 89 kilogramów.
– Na pewno taki facet jak ty miał kogoś…
– Dwie dziewczyny. Pierwszy związek trwał 5 lat, drugi 2. Ten drugi… skończył się dwa dni temu.
– Okeeeej… – zamyśliłem się, co powiedzieć. – Czy mam teraz jakby udawać, że mi przykro?
On zaśmiał się:
– Nie, to już od dawna nie było to. Szkoda gadać. Dość o mnie. Teraz powiedz coś o sobie.
Musiałem pomyśleć, co chcę mu zdradzić. Jeszcze powiedziałbym za dużo i coś złego by sobie o mnie pomyślał…
– Byłem w trzech poważniejszych związkach, ale… nigdy do końca to nie było to. Ciężko to opisać. Ostatni związek skończył się dwa lata temu i od tamtej pory jestem sam.
– Dziwne – skwitował.
– Co takiego?
– Przez te dwa lata… nic?
– Może ze dwa razy z kimś się spotkałem, ale… Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale straciłem już chyba nadzieję, że poznam kogoś wartościowego.
– Ile masz lat? – zapytał.
Wahałem się przez moment, czy powiedzieć mu prawdę…
– 37 – zdradziłem mu i pomyślałem: niech się dzieje, co się chce.
– Jesteś dojrzałym facetem…
– Dojrzałym? Czy… starym?
– Dojrzałym. I chyba to też mnie kręci… – odparł.
W każdym miejscu tego domku całowaliśmy się, tuliliśmy, obciągaliśmy sobie przez chwilę, niemal doprowadzając się do orgazmu, a potem znów się pieściliśmy, poznając dokładniej swoje ciała. Zatraciliśmy się w zmysłowych doznaniach i lubieżnych przekomarzaniach, przeciągając je aż do perwersji.
Pomyślałem, że Kornel potrzebował takiej bezpiecznej strefy buforowej, nim wejdzie w świat męskiego seksu głębiej. Że potrzebował bliżej poznać, jak smakuje facet. I czy na pewno jest tak dobrze, jak sobie to wyobrażał.
W pewnym momencie – gdy staliśmy w salonie przy kominku – on wstał i powiedział, żebym też stanął naprzeciw niego. Ujął moją głowę pod uszami i skierował moją twarz przodem do siebie, zamierzając powiedzieć coś ważnego.
– Ciiiii – położyłem mu palec na ustach.
A potem klęknąłem.
To był zaszczyt. Zaszczyt służyć takiemu ogierowi. Chwyciłem jego rosłego pręta, westchnąłem z zachwytu, a potem całowałem się z nim, aż wypuściłem ślinę. A potem wziąłem go między wargi i masowałem, by finalnie wsadzić go sobie głęboko do gardła. Aż przeszły mnie ciarki. Ssałem go i słuchałem, jak jęczy. Widziałem, jak na mnie patrzy. A potem, gdy już prawie szczęka mi odpadła, wyciągnąłem go i zacząłem walić.
Znów wsadziłem sobie to bydle do ust i przełykałem pokornie, ssałem i masowałem językiem, czując jak słodki krem tryska mi do gardła. A on strzelał dalej. Więc wyciągnąłem tego cudownego chuja, by raz jeszcze zalał mi twarz. Waliłem go z całych sił i patrzyłem, jak pluje mi spermą prosto w czoło, strzela po oczach, po brodzie.
– Wow, wow! O kurde… Ale to pięknie wygląda – mówił, gdy oddawał na mnie kolejne wystrzały. Do twarzy ci z nim – uśmiechnął się.
W końcu raz jeszcze połknąłem głęboko jego fiuta aż do przełyku i pozwoliłem, by mnie ruchał, by tarł tą gałą od środka i żeby jego rozkosz spotęgowała się do ostatecznego obłędu. I tak się też stało. Miałem wąsy z jego krótko przystrzyżonych łoniaków i patrzyłem, jak odlatuje. Jak skręca go z niespodziewanej rozkoszy. Jak się śmieje nagi, bezbronny wobec ogromu przyjemności, jaką czerpał z ciasnoty mojego przełyku. Jakże mnie ten gość rozbrajał każdym swoim ruchem!
Gdy już się wystrzelał, wyciągnąłem jego kutasa z ust. Kapały z niego pasma spienionego lukru.
– Popatrz na mnie – powiedziałem. – I jak?
– Co jak? Nie kumam.
– Nie odwidziało ci się po wystrzale? Nie brzydzę cię? Nie wyjdziesz teraz na zewnątrz niby na papierosa, ale zabierzesz ze sobą wszystkie rzeczy, żeby zaraz zniknąć?
Zaśmiał się.
– Kurde, Kubuś – klęknął też przede mną. – Z moją spermą na twarzy jeszcze bardziej mi się podobasz.
A potem troskliwie przetarł mi kciukiem moje powieki i czoło ze swojego nasienia, żeby nie spłynęło mi do oczu.
– Wow… uroczy facet zalany na twarzy moją spermą… Jest w tym tyle podniecającej uległości.
Oblizał swój kciuk.
– Trochę tego białka musi do mnie wrócić… Za takie odżywki sporo się płaci.
Nawet skrajna rozkosz, która się przez niego przetoczyła, nie stłamsiła jego poczucia humoru.
– A tak serio… dzięki! – dodał.
– Nie bądź głupi. Mógłbym tu klęczeć przed tobą 3 dni i bym nie przerywał.
– Tak, serio? To dawaj – zaczął się śmiać.
Zaniósł mnie do łóżka i położył. A potem zaczął ucztować na moim kutasie. Tym razem był bardziej zdecydowany i sprawny językowo. Szalał. Szalał, ssał, obciągał i sprawdzał moje reakcje. Testował różne chwyty i wariacje, by przekonać się, jak reaguję. Która z nich sprawia mi największą rozkosz.
– Zaraz trysnę – uprzedziłem.
A jemu aż zaświeciły oczy.
Doszedłem momentalnie, a orgazm był kolosalny i rozległy. Spijał wszystko grzecznie, jednocześnie kręcąc językiem wokół mojej tryskającej głowicy, czym prawie doprowadził mnie do szaleństwa.
Patrzył mi w oczy, gdy pompowałem mu śmietanę w gardło. Było jej tak wiele, że wyciekła mu strużką kącikiem ust. A on przełykał cierpliwie, wił językiem i patrzył na mnie nadal z jakąś taką fascynacją – jak orgazm wykręca mnie jak szmatę.
A potem oderwał twarz od mojego fiuta, pochylił się pocałował mnie, a nasze usta skleiły się moim smarem. Było w tym prostym geście tyle oddania, że trudno to wyrazić słowami.
– Dobrze było? – zapytał.
– Było wykurwiście.
– Będzie ze mnie gej, co nie?
A potem leżeliśmy wtuleni i gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Czochrał zmysłowo moje włosy.
– Nie wiedziałem, że faceci mogą mi się tak podobać – powiedział – dopóki nie spotkałem ciebie…
– Jeszcze trochę i mi odbije już całkowicie z powodu tych komplementów.
– To nie komplementy. To są, proszę pana, fakty autentyczne – posmyrał mnie po brzuchu.
– Autentyczne?
– Tak, oparte na prawdziwych wydarzeniach – rechotał, a potem dał mi buziaka w policzek.
– Znaczy, że jesteś… bi?
– Nie wiem, czy tak właśnie chcę o tym myśleć.
– A jak?
Żebyś chłopie wiedział! – pomyślałem.
– Nigdy wcześniej nie ciągnęło cię do facetów? – zaciekawiłem się.
– Nie bardzo. Jasne, czasem coś przemykało mi przez myśl, jak w remizie z chłopakami brałem prysznic. Albo w szatni. Parę razy nawet waliliśmy sobie z kumplami po ciężkiej akcji. Jakby w ramach nagrody czy… integracji samców? Ale nigdy nie podnieciło mnie to tak, jak to wszystko dziś. Najwyraźniej – spojrzał mi głęboko w oczy – musiałem spotkać właściwego faceta – i znów poszliśmy w ślinę.
Był strasznie całuśny. Zawsze myślałem, że to ja jestem w związkach ten romantyczny i czuły. Ale on mnie chyba przebijał.
– To wszystko… – zaczął – … jakoś tak łatwo nam to poszło. Z laskami zawsze było więcej jakichś nieporozumień, problemów… zachodu.
– Facet faceta zrozumie od razu, mówiłem ci. Mamy podobne potrzeby.
Faceci bi zawsze mnie fascynowali. Miałem wrażenie, jakbym uwiódł prawdziwego hetero, faceta z krwi i kości. Który jednak nosi w sobie ten rdzeń fascynacji facetami. Podniecało mnie to, że choć kręciły go laski, to jednak było mu ze mną tak dobrze. Że wybrał mnie.
Powiedziałem mu o tym. A on tylko tajemniczo się uśmiechnął.
– Po prostu musisz mieć w sobie to coś. Coś co mnie rozbroiło.
– Co?
– Nie wiem… Coś w twoim zapachu. W twoich oczach. Jesteś cholernie uroczym gościem.
Nie wiem, co on we mnie widział. Znam się dłużej niż on mnie – i nie widziałem nic w moich oczach. Nie czułem żadnego ze swoich feromonów.
Położył się za mną i objął mnie, a potem zaczął pieścić i całować po karku i plecach. Wyczułem między pośladkami, jak jego kutas znów twardnieje. A gdy był już jak ze stali, pięknie masował mi nim przez dłuższą chwilę zwieracze. Pieścił mnie tak czule, że w końcu skapitulowały i wpuściły go.
Wygrała w nim natura. Obudził swoje głęboko uśpione gejowskie instynkty. Czułem, jak się w nim rodzą, jak łapią oddech, jak cieszą się z własnego dzikiego rozkwitu.
Trudno powiedzieć, że mnie ruchał – to byłoby zbyt wulgarne określenie na to, co robił z tak ujmującym wyczuciem męskiej anatomii. Bardziej masował mnie tym monstrualnym bolcem od środka.
Zalał moje serce czysty miodem.
– Lej we mnie panie strażaku, lej. Zalej ten pożar. Tylko potem ruchaj dalej.
– Dziękuję kapitanie.
I zaczął głośno jęczeć, wić się i spermić jak szalony. Poczułem głęboko w tyłku, jak jego potężna pyta tonie we własnym nasieniu. Orgazm patroszył go z nasienia bezlitośnie.
– Boże, jak mi w tobie dobrze – wysapał.
I choć zlał się galonem spermy i cudownie doszedł, to nadal dzielnie mnie pieprzył – gromko i głęboko – jadąc na wspaniałym poślizgu z własnej wydzieliny. Był dobrze naoliwioną seks-maszyną.
I walił mi konia z takim wyczuciem… Tak idealnie ściskał silną dłoń wokół mojego kutasa. Jak on to robił?
Było to szokująco podniecające. Więc i ja chwilę potem zacząłem zbliżać się do finału. Błagałem go, by nie przestawał mnie drążyć. By jebał mnie nadal całą swoją potęgą. Więc jebał. Orgazm nie wybił go z rytmu. Czułem już, jak rozkosznie napięcie kumuluje mi się w tyłku i kutasie i przygotowuje się do spektakularnego wyjścia.
I wtedy poczułem, że… jego pała znów napina się i szybko pulsuje w moim tyłku, A on syczy w potwornej ekstazie.
Tak, dochodził drugi raz… W ciągu może minuty? Był obłędnie płodnym sukinsynem!
– Coś ty ze mną zrobił, chłopaku – sapał mi do ucha.
– Ale ja…?
Świadomość, ile rozkoszy dała mu moja pupa, sprawiła, że mój orgazm prawie mnie rozszarpał na strzępy. Nigdy nie miałem silniejszego. Przebił wszystko, czego doświadczyłem w życiu. Trwał fenomenalnie długo.
– Pokaż mi… Pokaż – mówił, jebiąc mnie i waląc mi konia intensywnie. – Pokaż, jak daleko tryskasz…
Lałem spermą na metry i niemal traciłem świadomość.
– To niemożliwe, że istnieje ktoś tak obłędnie seksowny i kochany jak ty – powiedziałem.
– W lustro nigdy nie patrzyłeś?
– zacieszał i całował mnie po karku i szyi.
– Głuptasie…
– Jak na ciebie patrzę, to zaczyna do mnie docierać coś strasznego.
– Co takiego?
Oblepieni spermą po uszy, objęci, przysnęliśmy wtuleni w siebie na godzinę czy dwie. A potem on obudził mnie pocałunkami i spytał, czy ujeżdżać go jak rumaka.
Nic nie mówiłem. Po prostu na nim usiadłem. To było genialne uczucie, jak ta dorodna, silna lufa wsuwała się we mnie rozkosznie centymetr po centymetrze. Byłem już tak rozjebany, że wchodził we mnie jak w pudding.
A potem zacząłem się nim pierdolić. Podnosiłem dupę i osiadałem rytmicznie, ściskając zwieracze z całych sił, by dojechać go rozkoszą. Uwielbiam rolę aktywnego pasywa. Patrzyłem, jak czysta ekstaza maluje mu się na twarzy.
W pozycji na kowboja bardzo szybko dostaję analnego, szczególnie przy tak dużych fiutach, więc nawet nie dotykałem swojego kutasa, jak zacząłem malować mu na jego strażackiej klacie freski ze świeżego kisielu. Orgazm analny patroszył mnie z nasienia. Tryskałem mu na jego śliczną twarz, a on przecierał oczy i uśmiechał się.
Gdy zobaczył, jak nadziewam się na jego boski pal, a przyjemność wyciska ze mnie ostatnie soki, to tak go to zjarało kosmicznie, że sam doszedł ekspresem, wtłaczając we mnie swoją lepką duszę.
Tego widoku, jak patrzył na mnie i dochodził, nie da się już wymazać z serca. Czułem, że z każdym jednym spustem sklejam się z nim coraz mocniej. Czymś, czego nie zmyję pod prysznicem.
Padliśmy sobie w ramiona.
– Genialnie znasz swoje ciało – powiedział. – Dokładnie wiedziałeś, jak mnie ujeżdżać. I że strzelisz bez dotykania kutasa. Wszyscy geje tak mają?
– Więcej eksperymentujemy. Pieprzymy się w punkty G. Także też lepiej wiemy, do czego męskie ciało jest zdolne. Ale spokojnie – pocałowałem go. – I ty się nauczysz w mig. Ja cię nauczę wszystkiego.
Wzięliśmy szybki prysznic, a potem zasnęliśmy.
Na godzinę.
Miałem nogi zarzucone na jego szerokie ramiona. Przeprosił, że nie zapytał. Ale nie mógł się powstrzymać. Gdy raz jeszcze zobaczył moją pupę, chuć go pokonała. I bardzo chciał obudzić mnie silnym orgazmem. Pytał, czy się nie gniewam. A ja tylko rozchyliłem szerzej nogi, żeby mógł wejść głębiej i chędożyć mnie na całą długość swojej boskiej pały.
Wyglądał genialnie – jak spocone, fantastycznie wyrzeźbione bóstwo pogrożone w szale jebania. Wręcz skomlał z nieopisanej podniety i mamrotał, że czegoś tak zajebistego jeszcze nie przeżył.
Ten samiec mógł mnie jebać non stop. Zrobił ze mnie swoją uległą szmatę na zawsze. Szmatę do wycierania jego spermy.
I to było piękne.
Musiał sporo ćwiczyć na tych dziewczynach, bo był wariatem jebania. Pięknie się pocił. Błyszczał księżycem, który nas podglądał w tę upalną noc. Zazdrościłem samemu sobie, że taki facet wybrał mnie do wyjebania.
Pamiętam, jak dochodził. Jak głęboko oddychał i podziwiał mnie nagiego, rozkraczonego, wpuszczającego go w siebie na całą pieprzoną długość swojej ciężkiej, uroczej pały aż po jaja.
Widząc to, stryskałem się sobie na twarz i klatę. Orgazm mnie sponiewierał, niemal zajebał. Czułem moc jego potężnej pały aż w sercu.
A on widząc, jak sam oblewam się nasieniem, powiedział, że nigdy czegoś tak boskiego nie doświadczył. Cieszył się, jak głupi, że leje we mnie spermą. Bez gumy, organicznie, intymnie. I że swoim kutasem doprowadził mnie do takiego analnego szału, że zapaćkałem się własnym kisielem parę razy, błagając go, by nie przestawał mnie rżnąć na pełnej parze.
Tulił mnie, pieścił, a potem jebał na potęgę jak źrebaka. A potem znów tulił, dziękował i całował mnie po całym ciele jak oszalały. Nacieraliśmy się swoim potem i miąższem. Czciłem jego opasłego, zjawiskowego rumaka – tak kapitalnie płodnego, że mógłby zapłodnić każdą pizdę na Ziemi. Ale zapładniał mój ryj i moje dupsko. Umierałem z dumy i frajdy.
Nie pamiętam, ile razy mnie przeleciał tamtej nocy i zalał spermą, nim w końcu usnęliśmy na dobre. Tamto pierdolenie przekroczyło wszelkie moje fantazje o tym, do czego są zdolni dwaj napaleni faceci. Pogubiłem się w plątaninie naszych orgazmów, w gejowskich rewelacjach i rozkoszach, które nas poniosły. Libido wciąż kipiało między nami eksplozjami nasienia – burzyło się nowymi uniesieniami i pieniło świeżą spermą. Tęgo mnie zapładniał tym końskim bolcem – na zmianę czule i brutalnie, co po prostu nie mieściło mi się w głowie.
– Gdzieś ty był kurwa całe moje życie? – zapytałem. A on powiedział, że miał zapytać dokładnie o to samo.
Przesiąknąłem nim do kości. Był narkotycznie obłędny. Czułem, że jestem już w tym po uszy a stawka jest wysoka.
Gdy obudziłem się, słońce był juz wysoko i dobrze prażyło. Zalewało całą sypialnię, wszystko tonęło w złocie i naszej niewypitej, niewylizanej do końca spermie, która w ferworze akcji wystrzeliła gdzieś bokami.
Cała noc przeleciała mi przed oczami. Seks tak dobry, że nie wiedziałem, że w ogóle jest możliwy. Wszystkie te pozycje, orgazmy, rozkosze, które wyszły poza skalę doznań – wertowałem w tej kamasutrze najpiękniejszych wspomnień oszołomiony, że dwóch facetów jest w stanie dać sobie coś takiego…
Rozejrzałem się. Nie było jego rzeczy. Zegarka, butów, nic. Wyskoczyłem z łóżka na równe nogi. Zajrzałem do kuchni i do łazienki. Wszędzie ślady nocnych akcji. Plamy nasienia – mojego lub jego.
Ale jego nie było.
W komórce milion wiadomości od dziewczyn. Zapomniałem im dać znak. Wiedziałem, że będą wściekłe.
Uświadomiłem sobie, że nie miałem do Kornela nawet numeru telefonu. Nic.
Zadzwoniłem do Pati, przeprosiłem.
– Zrobiłem głupią rzecz – powiedziałem.
– Znów eksperymentowałeś z gruszką miłości?
– Nie, gorzej… Chyba znów się zakochałem. A on wyparował.
– Kurwa – przeklęła Pati. – Może minie ci po paru kutasach, jak z Gównianym Dżonem.
– Nie Pati. Mam wrażenie, że…
– Że?
– Że to była miłość życia.
– Kurwa. Miłość życia w jedną noc?
– Czyli ruchałeś. Niedobrze. Wiesz, że po ruchaniu jest znacznie ciężej się odkochać.
– To był seks życia. Co on ze mną wyrabiał Pati.. To się w głowie nie mieści. Nie spotkam już takiego faceta…
– Jest grubo. Parzę zestaw ekstra i wywar numer 15, powinien wstępnie pomóc. Potem ułożymy plan. O której będziesz?
Spojrzałem na zegarek, było po 11:00.
– Za godzinę. Muszę chwilę odtajać.
Gdy odłożyłem słuchawkę, zapadła przerażająca cisza. Usiadłem na krześle goły i niewesoły.
Poczekałem kwadrans. Cisza. Myślałem intensywnie, chodziłem w kółko, jakbym miał wpaść na coś. Gdyby chciał mieć kontakt – zostawiłby chociaż kartkę z wiadomością. Z numerem telefonu. Cokolwiek. A nie znikał jak zjawa. A może… Może zaraz wróci? Może po prostu poszedł się przejść?
A potem do mnie dotarło.
W całym domku wciąż pachniało nim. Podszedłem do stołu w kuchni. Rozmazane ślady spermy lśniły w porannym słońcu. Przeleciałem palcem i wziąłem do ust. Więc tak smakuje sperma prawdziwego hetero, któremu wydawało się przez moment, że może być gejem. Że szybki seks z facetem będzie dobrym lekiem na zakończony związek.
Smak tego nasienia rozlewał się gorzko w moim gardle. Pomyślałem, że tak będzie wyglądał mój ostatni kontakt z nim.
Na stole leżała tamta muszelka, którą dla mnie znalazł. I nagle naszła mnie złość. Co za skurwiel! – krzyknąłem w myślach i zacisnąłem zęby. Co on sobie wyobrażał? Tak manipulować człowiekiem! Nabrałem się na te proste, durne gesty jak dzieciak.
I rzeczywiście… potem zacząłem ryczeć jak dzieciak. Obraz rozpaczy dopełnił się.
Mam to, o co się prosiłem – powtarzałem w myślach. – Stary, a głupi. Może chociaż przed czterdziestką się ogarniesz, Kuba!
Ubrałem się szybko, ale nie było łatwo, bo łzy moczyły moje ubranie. Chciałem jak najszybciej stamtąd wyjść i zapomnieć. Co ja sobie wyobrażałem? – atakowałem się w myślach. – Po co mi to było? Mało razy życie mnie skopało?
Wahałem się. Czy jest sens brać ją ze sobą? Będzie mi tylko przypominać o nim. Ale dobra, potorturuję się jeszcze. Wakacje długie. Pati mnie zjebie, ale trudno. Będę miał choć tyle. Kiedyś to sobie jakoś poukładam. I ta muszelka będzie mi przypominać o najpiękniejszej przygodzie życia.
Zawróciłem i szybkim krokiem poszedłem do domku. Drzwi były otwarte. Wszedłem do środka. A on stał na środku z torbą zakupów. Oniemiałem.
– Kornel? Gdzie ty…? – spytałem.
– Ja? Po śniadanie. Wyobraź sobie, że nie jest wliczone w cenę… a ty?
Poczułem się jak idiota. Jak ostatnia ciotka, która odwala jakieś dramaty.
– Ja? – zmieszałem się. – Byłem w aucie…
– Ty… płakałeś? – zmartwił się, podszedł i przetarł mój policzek. – Co się stało?
– Bo ja…. – znów łzy błysnęły mi w oczach – myślałem, że… Ech, głupio mi.
– Co myślałeś?
– Że sobie poszedłeś.
Objął mnie czule.
– Głupolu ty – pocałował mnie i uśmiechnął się. – Myślałeś, że tak łatwo się mnie pozbędziesz?
Przytuliliśmy się i poczułem się, jakbym kąpał się w cieple jego uczuć. To niewyobrażalne, jak szybko emocje mogą się zmienić. Jak można z absolutnego dołu trafić w chwilę na sam szczyt.
Chwyciłem telefon.
– Pati, trochę się spóźnię – powiedziałem jej.
– Co się stało?
– Potem ci opowiem – rozłączyłem się. – Ale coś czuję, że… – spojrzałem na Kornela, który właśnie smażył jajecznicę w kuchni i posłał mi swój boski uśmiech – … jednak będzie happy end.
Po jedzeniu położyliśmy się do łóżka nago. I… nic nie robiliśmy. Tylko tuliliśmy się i patrzyliśmy sobie w oczy. Powiedział, że przedłużył domek na kolejną noc. I że za dnia też mam piękne oczy, czym kompletnie mnie zburaczył.
– Wiesz… Nie byłem tylko na zakupach. Poszedłem przejść się plażą. Chciałem sobie to wszystko poukładać.
– Czemu?
– Bałem się – powiedział. – Bałem się spróbować z facetem. Że będzie dziwnie. Że nie będę wiedział, co robić. Ale…
– Ale przekonałem cię?
– Mało powiedziane. Potrzebowałem cię. Żebyś mi to wszystko pokazał. Wprowadził mnie w ten świat męskiego seksu. To co przeżyliśmy… było tak kurewsko cudowne. Przepiękne – pocałował mnie. – Teraz nie boję się już z tobą spróbować wszystkiego, co tylko zechcesz… Przelecisz mnie? – spytał.
Trudno o lepszy początek wakacji, co nie?
Hej, z tej strony DreamWalker – twórca HomoFascynacji oraz bloga Sztuki Bycia Gejem. Obie strony – wraz z gejowskim czatem gay.priv.pl – tworzą cudowną przystań męskości i męskich spraw – gdzie możesz się zabawić, powalić lub pogadać.
Fajnie, gdybyś dołączył do naszej społeczności liczącej już 350 fajnych facetów 🙂 Aby pozostać w kontakcie – podaj poniżej swojego maila. A ja od czasu do czasu odezwę się do Ciebie – z nowym opowiadaniem lub jakimś bardzo ekscytującym artykułem o gejach :*
PS. Oczywiście pełna dyskrecja (listę mailingową obsługuje serwis Subtrack z USA).
Tym razem coś dla tych, którzy wolą powoli i romantycznie – a dopiero potem ostro i bez trzymanki 🙂 Ktoś jeszcze podkochuje się w Kornelu? 🙂
Każde albo prawie każde opowiadanie jest obłędne i przelewam przy nich litry spermy. Mają jednak jedną ogromną wadę – KOLEJNE POJAWIAJĄ SOE ZA RZADKO!!!!
Tak to już jest… Jeśli coś ma być dobre – niestety nie da się tego wytwarzać seryjnie, od szablonu. Trzeba czasu, pracy, pomysłów, szlifowania itd. Ale cierpliwość zostaje wynagrodzona :*** Dzięki za miłe słowa 🙂
Ja pierdziele, aż mnie ręka od walenia konia boli:-) a spust jaki był obfity. Cały brzuch i klata w spermie. Mega opowiadanie !Chętnie poczytałbym ciąg dalszy , jak tym razem to Kornel dyma swojego kochanka.
Dzięki Jack 🙂 Oszczędzaj rękę, bo szykują się kolejne opowiadania 🙂
Zajebiscie. Ale potem jeszcze coś na stronie poczytam i zwale się.
Oj tak faceci hetero, którzy stają się lub odkrywają, że są gejami ekstra!!! Fajnie by było gdyby faceci na świecie byli głównie gejami.
Tutaj, w moim świecie, wszyscy faceci są gejami :* Także zapraszam jak najczęściej 🙂 :***
Zajebiste :))
Czytam już drugi i znowu zalałem gacie potężna salwą spermy. Super się to czyta i wczuwa w sytuacje..
Chyba nie ma lepszego komplementu dla autora, niż to, że ktoś czyta drugi raz i ponownie ma reakcję wystrzałową 🙂 SUPER – dziękuję :***
Czytam któryś raz z rzędu, urocza opowieść .